niedziela, stycznia 03, 2010

137.

ABBA - The winner takes it all

Z tłumaczeniem, jeśli łaska.


Są takie słowa, które wypowiadamy, mając szczerą nadzieję, że wszyscy im zaprzeczą. Czasami to zwykłe podstawianie się pod komplement, ale czasami jesteśmy o nich głęboko przekonani. Mimo to, wypowiadamy je, jakby żebrząc o zwykłe: To nieprawda! Gdy je usłyszymy, wraca nadzieja, że może jeszcze nie wszystko stracone.

Gorzej, jeśli usłyszymy: Tak, masz rację. Rzeczywiście to zauważyłem.

Dlaczego znowu wracam do dawnego bagna, do braku szczerych rozmów, do zamykania się w małym świecie bloga, opowiadania, muzyki i komunikatora, który stanowi namiastkę rozmowy? Dlaczego znowu uciekam w użalanie się nad sobą, suchy płacz bez śladu łez i zamknięty pokój? Dlaczego teraz, kiedy było już tak dobrze?...

Czyżby dlatego, że znowu moje pozornie poukładane życie wymknęło mi się spod kontroli? Szłam spokojnie, póki nie zachwiałam się jednym czy dwoma wydarzeniami. Przecież mogłam jeszcze załapać równowagę. Mogłam. Ale gdy zaatakowało mnie wszystko, poddałam się. Nie wierzyłam, że mogę dać radę pokonać to wszystko. Poddałam się. I wpadłam z powrotem do tej beznadziei. Do tego, czego tak bardzo nienawidzę.

I, choć wierzę, że to, co mnie otacza, jest przy mnie z woli Bożej, i tak nie umiem tego zrozumieć. Jasne jest, że da mi to siłę - potwierdza to chociażby mój ostatni wiersz. I mimo tego, że wiem, iż nie zdołam tego zrozumieć - wciąż rozmyślam, wciąż próbuję znaleźć sens, pojąć... Może za dużo myślę, ale nie umiem przestać. Żadne sprawdzone metody nie pomagają. A napięcie w środku wzrasta i wzrasta. Tak bardzo boję się, że w końcu wybuchnę.

Nie chcę do tego wracać, ale wracam. Wracam do smutnej, ponurej Magdy. Do Magdy, która użala się nad sobą, nie chce przyjąć pociechy, nie umie cieszyć się radością przyjaciół, słucha smutnych piosenek, mówi niewiele i, przede wszystkim, udaje, że wszystko w porządku. Wiem, czym to się skończy. Ostatnio było tak samo. Najpierw smutek, rozczarowanie, ukrywanie uczuć, dobijanie się. A potem niekontrolowane wybuchy złości, warczenie na każdego, kto chce pomóc, raniące słowa. Wyrzuty sumienia... ale nie, będzie za późno. Znowu kogoś stracę. Potem będzie postanowienie poprawy. Jeszcze później przyjdzie jakiś mały problem, do którego dołączy się drugi i jeszcze jeden... i wtedy koło się zamyka. A ja, za każdym razem, kogoś tracę.

Wiem, że to się stanie, ale tak panicznie się tego boję. Bardziej niż fajerwerków.

2 komentarze:

  1. Czytałam notkę, słuchałam piosenki i myślałam, że się rozpłaczę... przepraszam, że nie zawsze potrafię pomóc. Nie miałam nawet pojęcia, że jest tak źle... (pocieszacz)

    Coś jeszcze uderza mnie w Twoich notkach... Ty potrafisz pisać o rzeczach, o których ja nie potrafię...

    Wracając do tematu... mam nadzieję, że poradzisz sobie z tym - nie sama, z pomocą ludzi i Boga :) ja jak będe potrafiła pomóc to chętnie to zrobię...
    "Chcieliśmy być razem i robić coś razem" (taki ładny fragment ^-^)
    A i jeszcze coś... mnie już nigdy nie stracisz, w każdym razie na pewno nie na zawsze :)

    Trzymaj się! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam że tak późno przeczytałam... Czuję się jak smieć nie przyjaciółka, tym bardziej że dopiero niedawno zauważyłam, ze dzieje się coś złego. PRZEPRASZAM ;(

    Nie zamykasz się w sobie całkowicie. Bo chociaż piszesz. Ja i tego ostatnio jakoś dokładnie nie robię.
    Piszesz tak... prawdziwie z głębią uczuć. I nawet jeśli dostrzegasz czasem tylko ciemność to zawsze jest jakieś światło, wystarczy zdjąć opaskę. Postaramy się Ci w tym pomóc z pomocą Szefcia. Będzie dobrze, a wiesz dlaczego? Bo tym razem nikogo nie stracisz. Już ja się o to postaram ;** I wiesz co jeszcze? KOCHAM CIĘ i nawet jak mnie sto razy wygonisz to i tak wrócę tyle razy ile będzie trzeba ;* Więc mo.żesz się złościć ile chcesz. Poniekąd na to zasługuję.
    Piosenkę uwielbiam i może dzięki niej z czasem bardziej przekonam się do ABBY.
    Trzymaj się ;**

    OdpowiedzUsuń