sobota, listopada 19, 2011

153. Dla odmiany pozytywnie.

Może nie jest to powalająca fala entuzjastycznej motywacji, ale trochę ogarnięcia na co dzień. Chyba nawet wolę coś takiego od megazapału - ostatnio mam potrzebę takiej stabilizacji, ale to już odrębny temat i nie do opisywania na blogu - wyrosłam z tak osobistych wynaturzeń tutaj.

Powolutku uczę się nie katować się drobnostkami i nie uzależniać mojego nastroju od niepowodzeń. Nie koncentrować się na upadkach, a na powstawaniu. Nie zadręczać się małymi rzeczami. Trudne to, zwłaszcza, gdy zadręczam się dużymi rzeczami.Wtedy małe jakoś bardziej dają się we znaki. Dochodzę jednak ostatecznie do wniosku, że zadręczanie nic nie zmienia, jak coś mogę zrobić w jakieś sprawie to robię to lub szczegółowo planuję tego zrobienie, a jeśli nie mogę to po prostu to omadlam i jest z głowy. Kolejny problem odhaczony. Dobry nastroju, witam ponownie.

Dużo też ostatnio rozmyślam i dochodzę do wniosku, że tego mi brakowało. Oczywiście wciąż pamiętam o starej jankowej radzie pt. nie roztrząsać problemów, jednak potrzebuję czasu na zastanawianie się nad swoim życiem, decyzjami, przeszłością i przyszłością... To codzienne zabieganie odbiera takie chwile, kiedy można po prostu usiąść i zwyczajnie myśleć. I dochodzić do wniosków, i czynić życie piękniejszym.

Wiem, piszę dzisiaj dziwnie, w lekkim oderwaniu od rzeczywistości, ale w kwestii rzeczowości i suchych faktów zadowala mnie dzisiaj biologia z układem pokarmowym na celowniku. Cieszę się, że w końcu uczymy się o człowieku. Te wykłady na UM-ie jeszcze bardziej przekonują mnie o tym, że chcę iść w tym kierunku. Jeszcze nie wiem, czy to będzie lekarski, analityka medyczna czy cokolwiek innego, ale wiem, że po prostu to lubię, fascynuje mnie to, a nauka biologii to przyjemność. A to chyba najważniejsze, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz