środa, listopada 30, 2011

155. Listopadowe sukcesy.

Już jakiś czas temu zaplanowałam, że będę sobie tak spisywać osiągnięcia danego miesiąca. Nie po to, żeby się chwalić czy popadać w jakąś pychę. Po to, żeby się motywować. Te rzeczy mogą wydawać się banalne, małe czy idiotyczne, ale wiążą się z celami, do których dążę, więc, bez względu na to, jak zostaną odebrane, umieszczam je i publikuję.

LISTOPAD - SUKCESY:
 - OGARNĘŁAM CHEMIĘ! Nic mnie w tym miesiącu bardziej nie cieszy. Miałam takie postanowienie - jeśli w listopadzie nie uda mi się samodzielnie zrozumieć bieżącego materiału, od grudnia zaczynam organizować jakieś korki. Nie trzeba - dałam radę! Może czasami kosztem innych przedmiotów, ale trzeba wybierać to, co najważniejsze. Bardzo się cieszę i nie zamierzam przerywać tego przykładania się do chemii.
 - W końcu się przełamałam, zawzięłam i poszłam na próbę chóru parafialnego. I zostałam tam już. Co prawda śpiewałam na razie tylko dwa razy, ale chyba zapowiada się kolejny i następne, bo nie zamierzam stamtąd uciekać.
 - Przygotowałam i zorganizowałam czuwanie na pierwszy czwartek miesiąca. A jakie cuda z tego wynikły!
 - Nie zapomniałam o niczym ważnym, spotkania dla mojej grupy miałam w zasadzie przygotowane, to, co istotne zapisywałam i wypełniałam, pamiętałam o zastosowaniach z oazowych spotkań. Niby drobnostki, ale potrafią wiele namieszać.
 - Przeczytałam 4 książki, w tym jedną lekturę, czyli wychodzi na jedną książkę tygodniowo - idealnie! (Zwłaszcza, że we wrześniu nie przeczytałam nic, w sierpniu ze dwie książki...)
 - Zużyłam więcej kosmetyków niż kupiłam, więc mam ich coraz mniej, w sensie: coraz rozsądniejsze ilości.

W grudniu chcę przede wszystkim uporać się z postanowieniem adwentowym - będzie ciężko, ale wszystko mogę w Tym... :) Postanowienie osobiste połączone z adwentowym też jest wyzwaniem, ale nie dam się. I jakoś wszystko się ułoży. Z Jego pomocą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz