środa, grudnia 09, 2009

134. Relacja z podróży.

To znowu ja! :)
Przybyłam, ażeby zdać Wam, moje kochane, relację z wyprawy do Trójmiasta. Mogę jedynie wściekać się na siebie, iż nie pomyślałam o wzięciu aparatu, bo, chociaż jest byle jaki i robi słabe zdjęcia, to jest, a było naprawdę mnóstwo momentów, które chciałam uwiecznić. W ogóle, to chciałabym nazbierać na jakąś porządniejszą cyfrówkę, bo akurat robić zdjęcia to ja lubię. Wiem, że na lustrzankę nie uciułam, ale na porządniejszy aparat, niż mój obecny, mogłabym uskrobać.
Jeśli chodzi o drogę, to zarówno jadąc do Morąga (tam nocowałyśmy), jak i wracając do domu, pobiłyśmy z Mamą rekord w szybkości. Szczerze mówiąc, nie wiem, jak to się stało, bo wcale nie pędziłyśmy jakoś superszybko, ale zdecydowanie byłyśmy na miejscu w najkrótszym jak dotychczas czasie. Już o pierwszej dobijałyśmy się do domu mojego Chrzestnego (brata mojej Mamy, w skrócie - mojego Wujka), a przywitane zostałyśmy głośnym szczekaniem Barego (ten pies nie ma litości dla sąsiadów...). Zbyt zmęczone, by robić cokolwiek poza snem, podziękowałyśmy grzecznie Cioci za herbatę i poszłyśmy spać... na dmuchanym materacu! Najśmieszniejsze jest to, że był on taki wielki, że zajmował cały pokój, a na dodatek wyższy nawet od mojego łóżka. Przekręcając się na drugi bok, miałam wrażenie, jakbym leżała na łóżku wodnym. Co najdziwniejsze, rano nic mnie nie bolało, w przeciwieństwie do tego, jak się czuję po spaniu w każdym innym łóżku.
Z samego rana pojechałyśmy do Gdańska i zostawiłyśmy samochód na parkingu pod Makro, przesiadając się do Hondy Krzysia i Ani. Moja siostra wcale się nie zmieniła... Wydawała mi się tylko być mniejszą, niż ostatnio.
Od tej pory Ania była kierowcą - najpierw musiałyśmy pojechać pod gabinet notariusza - Mama z Anią poszły z rozmawiać z ową urzędniczką, ja siedziałam godzinę w samochodzie i, słuchając dziwnego hip-hopu ("umysł biedaka zawsze będzie biedny, jak zobaczy pieniądz, wyda mu się zbędny, umysł bogacza zawsze się dorobi, nawet jak straci wszystko znów stanie na nogi" - okazuje się, że śpiewa to Firma!!! mąż mojej siostry jest dziwnym człowiekiem...) i czytając o filozofii. Potem pojechaliśmy do mieszkania Ani i Krzysia, jest naprawdę urocze. Najfajniejszy jest Pan, który sprzedał im to mieszkanko, taki pozytywny facet. Później siedziałyśmy z Mamą w tym mieszkanku, a Ania pojechała coś załatwiać z tym Panem.
Następnie wybrałyśmy się z Mamą na zakupy... No właśnie!
W Gdyni jest naprawdę fajny Empik. I mają księgarnię Św. Pawła! I bardzo fajny outlet Terranowy, niestety, kupiłam tylko jeden golfik. Mierzyłam genialną tunikę, ale miała za duży dekolt... Buuu...
Dużo jeszcze mogłabym opowiadać, ale straciłam wenę. Nagle się wypaliłam i nie mam siły opisywać reszty dnia... Jestem jakaś dziwna.
Chciałabym zrobić coś z tym blogiem, żeby był ładniejszy i taki bardziej "mój", a nie taki surowy i bezpłciowy. Szkoda, że nie umiem.
Kończę to jęczenie.
Pa.

P.S. Zawsze to jakaś odmiana... :) Jak się podoba?

2 komentarze:

  1. Ale słiiiit tu macie! xD Zapomniałaś wspomnieć o oszołomie xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, ze wystrój przypadł mi do gustu, również stwierdzam, że miałaś tam ciekawie ;D (od keidy ja się tak wyrażam?xD)

    OdpowiedzUsuń