Jej. Dziwnie się czuję pisząc cokolwiek na blogu po tak długiej przerwie.
Właściwie nie wiem, po co to robię. Przeglądałam stare notki, ale tak pobieżnie, w poszukiwaniu piosenkowych wspomnień. I jakoś tak zachciało mi się napisać. To były śmieszne czasy. W śmieszny sposób wyrażałam swoje uczucia - wszystko było takie tragiczne, bezsensowne, rozdzierające serce. Zespół Napięcia Przedmiesiączkowego był powodem dramatycznej notki, a chwilowa złość na siebie - wywodu o załamaniu nad własnym postępowaniem. Śmieszna byłam, ale i na swój sposób ujmująca. Pewnie za kilka lat to samo będę pisać, czy też tylko myśleć, o tym tekście, ale cóż.
W sumie to ciekawie tak przejrzeć tamte wpisy, bo widzę, że się zmieniam, że nie stoję w miejscu, że ewoluuję i to mnie niezmiernie raduje. Z drżeniem pisałam o tym, że chcę śpiewać, spełniać to marzenie. Teraz, choć wydaje mi się to wciąż nieco odrealnione, usiłuję założyć scholę, śpiewam z jakże sławnym Jakubem M., byłam na Kamuzo (Hubert!!!) i dumnie ogłaszam wszystkim, że moją pasją jest gra na gitarze i śpiew. Nie ogarniam tego, ale... to DZIEJE SIĘ NAPRAWDĘ!
Pisałam też o tym, że boję się być sobą, że boję się reakcji otoczenia... Mogę śmiało powiedzieć, że od tamtej pory uczyniłam krok milowy w drodze do siebie samej. Na pewno jestem pełna spontaniczności, której w zasadzie nie żałuję, choć czasami robię i gadam takie głupoty... (Patrz: jak poznałam Kontrabasistę.) Ale później i tak się z tego cieszę... że byłam sobą, że zareagowałam z serca, że nie ukrywałam tego, co we mnie... radości, ekscytacji, zachwytu... Wybucham czasem nieoczekiwanie z siedzącym gdzieś we mnie entuzjazmem, rzucam się na ludzi z uściskami, wykrzykuję: „Cieszę się tobą!”
Ale spoko, parę rzeczy się zgadza. Dalej, jak mi smutno, słucham przymulastych kawałków Hey, mam za dużo kosmetyków (ale i tak mniej niż wtedy!), spędzam sporo czasu przy kompie (ale również mniej niż wtedy i, przede wszystkim, kontroluję to!), chcę ogarniać i porządkować swoje życie. Mimo wszystko zmieniam się i to jest najlepsze, najpiękniejsze i tak w ogóle, to nie mogę się doczekać tego, co będzie ze mną za jakieś 10 lat. Ach.
Właściwie nie wiem, po co to robię. Przeglądałam stare notki, ale tak pobieżnie, w poszukiwaniu piosenkowych wspomnień. I jakoś tak zachciało mi się napisać. To były śmieszne czasy. W śmieszny sposób wyrażałam swoje uczucia - wszystko było takie tragiczne, bezsensowne, rozdzierające serce. Zespół Napięcia Przedmiesiączkowego był powodem dramatycznej notki, a chwilowa złość na siebie - wywodu o załamaniu nad własnym postępowaniem. Śmieszna byłam, ale i na swój sposób ujmująca. Pewnie za kilka lat to samo będę pisać, czy też tylko myśleć, o tym tekście, ale cóż.
W sumie to ciekawie tak przejrzeć tamte wpisy, bo widzę, że się zmieniam, że nie stoję w miejscu, że ewoluuję i to mnie niezmiernie raduje. Z drżeniem pisałam o tym, że chcę śpiewać, spełniać to marzenie. Teraz, choć wydaje mi się to wciąż nieco odrealnione, usiłuję założyć scholę, śpiewam z jakże sławnym Jakubem M., byłam na Kamuzo (Hubert!!!) i dumnie ogłaszam wszystkim, że moją pasją jest gra na gitarze i śpiew. Nie ogarniam tego, ale... to DZIEJE SIĘ NAPRAWDĘ!
Pisałam też o tym, że boję się być sobą, że boję się reakcji otoczenia... Mogę śmiało powiedzieć, że od tamtej pory uczyniłam krok milowy w drodze do siebie samej. Na pewno jestem pełna spontaniczności, której w zasadzie nie żałuję, choć czasami robię i gadam takie głupoty... (Patrz: jak poznałam Kontrabasistę.) Ale później i tak się z tego cieszę... że byłam sobą, że zareagowałam z serca, że nie ukrywałam tego, co we mnie... radości, ekscytacji, zachwytu... Wybucham czasem nieoczekiwanie z siedzącym gdzieś we mnie entuzjazmem, rzucam się na ludzi z uściskami, wykrzykuję: „Cieszę się tobą!”
Ale spoko, parę rzeczy się zgadza. Dalej, jak mi smutno, słucham przymulastych kawałków Hey, mam za dużo kosmetyków (ale i tak mniej niż wtedy!), spędzam sporo czasu przy kompie (ale również mniej niż wtedy i, przede wszystkim, kontroluję to!), chcę ogarniać i porządkować swoje życie. Mimo wszystko zmieniam się i to jest najlepsze, najpiękniejsze i tak w ogóle, to nie mogę się doczekać tego, co będzie ze mną za jakieś 10 lat. Ach.
Alleluja i do przodu! ;DDD To co, idziesz ze mną na wokalistykę? ;> Moja refleksja: O! Ja też kiedyś byłam głupsza! "Boże, Ty znasz moją głupotę." Ps 69,6 ;D Pisała: Aga czaga xD
OdpowiedzUsuń